Milamedi był ze raną szczery, zupełnie szczery, to też pewnego razu zaczął ze raną taką rozmowę.
— Czy pan wie?
— Nie! — odparłem stanowczo.
— To źle, to bardzo źle! — mruknął.
— Przepraszam! — odpowiedziałem pokornie, krając soczysty kawał baraniej pieczeni.
— Ja ją wziąłem przed rokiem, tak sobie... dla zabawy, a później pokochałem... — szeptem opowiadał Syryjczyk. — Gorąco pokochałem i kocham!
— Kogo pan pokochał i — kocha, Milamedi? — zapytałem.
— Kasigane... — szepnął.
— Aha! — zawołałem.
Znałem Kasigane. Była to służebnica w domu syryjskiego kupca i zarazem jego żona. Biali ludzie prawie zawsze w Afryce podnoszą czarne służebnice do godności swoich „żon”.
— Myślałem — ciągnął żałośnym głosem Milamedi — myślałem, że po dwóch tygodniach wyprawię ją do rodziców, a tymczasem — pokochałem i teraz jestem bardzo nieszczęśliwy!...
— Dlaczegóż, Milamedi? — zapytałem. — Przecież Kasigane jest młodą i piękną kobietą...
— No, tak, tak! — kiwnął głową i westchnął Syryjczyk. — Bardzo piękna, bardzo...
Rozmowa się urwała, z czego korzystając położyłem sobie na talerz jeszcze jeden kawałek pieczeni.
— Czy pan zna tego... Nuneza? — spytał nagle ponurym głosem Milamedi.
— Tego Portugalczyka, co skupuje u tubylców złoty piasek? Widziałem go kilka razy, bo się często przechadza tu przed oknami.
— Właśnie... często się tu przechadza... — syknął Syryjczyk. — Kasigane zdradza mnie z nim!
— O! to bardzo brzydko, Milamedi, podejrzewać kobietę o taki czyn! — rzekłem, żeby cośkolwiek powiedzieć.
— Mam powody do podejrzeń — odezwał się Milamedi. — Onegdaj, naprzykład, Nunez przysłał mi list z zapytaniem, czy mam
Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/146
Ta strona została przepisana.