Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/154

Ta strona została przepisana.

do duka Alby lub innego arystokraty z rodu „Gran Espana”, lecz mam interes do senora...
— Piękna hitana ma bystry język i jeżeli takiż bystry umysł, — będę szczęśliwy posłyszeć o interesie! — zawołał Pablo, rozbawiony rezolutnością cyganki.
— Widzi senor tę rzecz? — spytała, podnosząc z ziemi i opierając sobie na biodrze gliniany dzban do noszenia wody.
— Piękny dzban, lecz tylko dzban — zaczął Bienwenida.
— Nie o to pytam! — niecierpliwym głosem przerwała mu hitana. — Chcę wiedzieć, czy już namyśliliście się?...
— Carrambo! — wykrzyknął zdziwiony młodzieniec. — O to co miesiąc pyta nas Karnako, stary cygan Karnako...
— Stary wczoraj umarł i polecił mi zadawać ci to samo pytanie, aż się namyślisz, senorze — rzekła cyganka.
— Wypadkowo tylko skierowałem się przez Albasin, mogłaś mnie nie zobaczyć dzisiaj? — zauważył Pablo.
— Jechałeś, senorze, tą drogą, gdyż ja tego chciałam — szepnęła hitana, rzucając na młodzieńca palące spojrzenie.
Bienwenida usta otworzył, zdumiony i przerażony trochę.
— Czarownica, czy co? — błysnęła mu myśl i mimowoli sięgnął ręką w zanadrze, aby dotknąć krzyża na piersi.
— Ta-a-ak! — przeciągnęła hitana — pokaż to!
W głosie jej młodzieniec usłyszał rozkaz, więc rozpiął koszulę i wydobył krzyż, wiszący na sznurku splecionym z końskiego włosia.
— Krzyż pradziadka — objaśnił Bienwenida...
Cyganka położyła krzyż na wąskiej smagłej dłoni i, wskazując oczami amulet arabski, przyczepiony do sznurka, zapytała:
— Czy wiesz, co posiadasz?
Wzruszył ramionami i odparł:
— Stara to rzecz, przechowywana w rodzinie. Jakieś napisy arabskie, powiadają...
Hitana zamyśliła się na chwilę, a później szepnęła:
— Daj rękę, chcę spojrzeć na twoją dłoń.
Powiedziawszy to, postawiła dzban na ziemi i schwyciła Pabla za rękę.