się przez zwycięskie hufce rycerzy katolickich, rozkazał zakopać w podziemiach zamku i twierdzy wszystkie swoje skarby. Co było zakopane, o tem szła gadka i ludzie później wszystko to znaleźli. Pozostał jeden skarb, dotychczas nie wykryty. Jest to olbrzymi dzban niby do noszenia wody, — piękna waza, pokryta mozaiką i rzeźbą, a pełna złota, które wydobyto z naszej rzeki Darro. Otóż stary Karnako, ujrzawszy na piersi twego ojca ten talizman, zrozumiał, że to jest plan miejsca, gdzie skarb ten ukryli słudzy Az-Zaghala, i zapytywał was co miesiąc, czyście się już namyślili iść na poszukiwania. Nie mówił wam, o co mu chodziło, bo nie nadszedł czas! Teraz ja to czynię i pytam, czy już się namyśliłeś?
— A czy dużo tam złota? — zapytał Pablo.
— Pięciu ludzi nie uniesie wszystkiego! — odparła hitana.
— No, to trzeba się wybrać z towarzyszami! — zawołał Bienwenida.
— Mądry jesteś! — klasnąwszy w dłonie, rzekła Golondrina. — Dam ci pięciu tęgich cyganów, pewnych ludzi. Podzielicie złoto na dwie równe części: jedna — tobie, druga — nam.
— Jam nie skąpy, dzielić, to dzielić! — zgodził się Pablo...
— Gdy słońce zajdzie, wyruszycie — zadecydowała cyganka. — Pójdę ludzi uprzedzić i wszystko przygotować. Pij tymczasem wino i bądź spokojny!
Wyśliznęła się z „patio” i znikła w drzwiach, prowadzących do domu. Pablo pozostał sam i zaczął myśleć o wypadkach. Smutno mu było, że już nie trafi na wesele i że na nic jego nowe piosenki, lecz mówił sam do siebie:
— Tyle złota, to nie żart! Tego na pomidorach i kalafiorach nie dorobię się nigdy. I wogóle, gdziebym znalazł taki skarb, chybabym się ożenił z królewską córką, ale dla niej nie uda mi się nigdy zaśpiewać serenady, a bez pieśni niema co myśleć o miłości królewny. Lepiej nie będę marzył, a pójdę po ten skarb arabski. Matczysko się też ucieszy, gdy w koszach ujrzy zamiast niesprzedanych bobów i fasoli — złoto! Ciężko jednak będzie biednemu mułowi dźwigać złoto na Chico del Sol. No, ale trudno — trzeba! Zdaje mi się jednak, że oszwabiają mnie te cygańskie małpy? Kto to słyszał — brać za
Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/160
Ta strona została przepisana.