Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/168

Ta strona została przepisana.

nosząc po mieście wieść o bohaterstwie śmiałego wieśniaka. Tymczasem don Miura, częstując Pabla kawą, klepał go po kolanie i mówił:
— Chcesz, młodzieńcze, być „Torero”? Zrobię ci karjerę, już się tylko spuść na mnie, chcesz?
— Chciałem, szlachetny i szanowny senorze, bardzo chciałem przed paru laty! — odpowiedział Bienwenida.
— No, a teraz, czemu nie?
— Teraz, czcigodny panie, mam swoje grzędy z pomidorami, kalafiorami, francuskim grochem i fasolą, swój dom, trochę trzody... Pora się już ustatkować, o ożenku myślę, jeżeli Matka Przenajświętsza di Sagraria pozwoli... Bo to widzi senor, porządku w domu niema. Ja muszę jeździć do miasta z towarem, a matczysko rady sobie dać nie może z siostrami mojemi. Utrapione, szalone dziewczyny! Chłopcy im latają po głowie — i nic więcej. Powarjowały z kretesem! Matka nie dojrzy, one zaraz myk — z ogrodu do gaiku, gdzie drzewa granatowe rosną i takie gęste, gęste tamaryndy! A grzędy bez wody schną, palą się na słońcu. Czy to porządek? Ożenię się, wezmę sobie szczere złoto — dziewczynę piękną, figlarną, jak koza, dźwięczną, jak skowronek, a gospodarną! Już ja wiem, którą wziąć! Siostry wydam zamąż, bo inaczej do ładu z niemi nigdy nie dojdę i — ustatkuję się.
Długo i obszernie o wszystkiem opowiadał młodzieniec, aż nareszcie stary don Miura rzekł:
— Rozumiem i pochwalam! Dobrze pomyślane. Ale możesz dziś jeszcze zarobić tyle, że dokupisz sobie roli, nowy dom dla młodej żony wystawisz, siostrom posag dasz i sławę zdobędziesz. Czy chcesz?
— Głupiby takich rozkoszy nie chciał — wykrzyknął Pablo.
— No, to słuchaj! Dziś w Granadzie pierwsza corridas w nowym cyrku. Chcemy ściągnąć jak najwięcej widzów. Ogłoszę dziś walkę nie z sześciu, lecz z siedmu bykami. Z siódmym będzie walczył nawachą „espada” w masce.
— Tym espadą będę ja? — domyślił się chłopak.