Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/29

Ta strona została skorygowana.

Jednem z doświadczeń czarodziejskich jest „ogień i uderzenie Zagastaja albo Ogarkha”, t. j. dwóch potężnych duchów ziemi i gór. Klient czarownika widzi wyrywający się z koła modlitewnego ogień i czuje silne, obezwładniające go wstrząśnięcie. To sprawia na Sojocie i Mongole ogromne wrażenie.
Koło modlitewne jest okrągłą tarczą z gliny lub szkła. Na niej są napisane teksty modlitw lub ksiąg buddyjskich i nieodzowne „Om, mani padme hung!” Puszczone w ruch koło kręci się, a każdy obrót jego równa się wypowiedzeniu przez pobożnego wszystkich modlitw i tekstów. Bywają koła proste, nic wspólnego z czarami nie mające, są też koła „magiczne”. Te obracają się, ocierając o jedwabne poduszki i mosiężne szczoteczki i widełki. Przed takiem kołem jest umieszczona połączona z niem mosiężnemi prętami miseczka ofiarna z bronzu. Pobożny puszcza w obieg koło, a gdy ono zatrzyma się, musi położyć do miseczki kilka ziarnek prosa lub soli. Gdy dotknie ofiarnego naczynia, widzi ogień, wytryskujący z niego i czuje wstrząśnięcie całego ciała.
Demony Zagastaj i Ogarkha w ten sposób wchodzą w jego ciało z dobremi zamiarami, uważając się za przebłaganych.
Być może, że te demony w ten sposób reagują na modły potulnych i ciemnych Tubów, lecz dla przyrodnika nie podlega wątpliwości, że w modlitewnem kole widzi on zwykłą elektrostatyczną maszynę z elektroforem, co było znane Chińczykom na kilka wieków przed naszą erą, a z Chin, być może z tą chińską księżniczką, która została żoną srogiego tybetańskiego króla Srongtsan-Gampo, wraz z zniekształconym buddyzmem przez Kansu, czy prow. Szeczuan przedostała się za Kwen-Łuń do Tybetu, stąd zaś do innych krajów lamaickich. W Urdze, w świątyni Wielkiego Złotego Buddy widziałem takie koło modlitewne z elektroforem; było ono tak wielkie, że bardzo silny człowiek, obróciwszy je kilkakrotnie, mógłby doprowadzić elektryczność do potencjału, który poważnie uraziłby zanoszącego modły.
W pałacu Żywego Buddy widziałem dynamo-maszynę, stojącą dla jego rozrywki; puszczał on prąd w swoich przybocznych lamów, ale nie wiem, dlaczego nie można byłoby użyć dynamo do czaro-