dziejskich praktyk i wzmocnienia wpływów kleru lamaickiego, dość niewybrednego w tym kierunku? Chemja jest przedstawiona kilku znanemi nam przyrodnikom doświadczeniami. Maramba umieją zamieniać wodę w krew zapomocą sublimatu i jodanu potasu, oraz wodę w wino „Charłyk”, ulubiony nektar bogów.
Zmieniające swe barwy ekstrakty liszai, mchów i kwiatów — też grają znaczną rolę w praktyce marambów, a są wynikiem alchemicznych prac, prowadzonych przez badaczy w Lhasie lub w Taszy-Lumpo.
Wszyscy ci jogowie, lekarze, wróżbici i czarownicy są pośrednikami pomiędzy otoczonem przez złych duchów plemieniem Tubów, a demonami, zanoszą w ich imieniu modły, głoszą zaklęcia, leczą, przepowiadają los i dopomagają w tem życiu, na które nastają demony i szatani, a pobierają dobre honorarjum, po którem nieraz klient lub pacjent idzie z torbą, wyssany do szczętu przez bogobojnego sługę miłościwego Buddy.
Nic się u Tubów nie robi bez lamów, a ci na wszystkiem zarabiają. To też pozwala lamom pozostawać w ośrodku życia plemienia, za co dopomagają książętom w ściąganiu podatków, w walce o tron książęcy, o tytuły mongolskie lub chińskie, w wypadkach wzmocnienia się władzy świeckiej całą swoją wiedzę magiczną oddają w pomoc Żywemu Buddzie z Kemczyku czy też Papieżowi Urgińskiemu, walcząc o triumf żółtej wiary. Wpływy lamów-uczonych w oddzielnych koczowiskach, w poszczególnych grodach, w obozach książęcych rodów lub klasztorach są olbrzymie i z tego w dzikim, przez ludzi i bogów zapomnianym Urianchaju korzystali urzędnicy rosyjscy, chińscy i mongolscy, prowadzący swoją niecną politykę w tym kraju wiecznego pokoju i uczciwego, szlachetnego, a tragicznego szczepu Tubów.
Przy pomocy lamów wróżbiarzy, lekarzy i czarowników faktyczny cesarz Mongolji, Bogdo-Chan-Chutuchtu, wie o każdym kroku, o każdej myśli czterech chanów i 67 choszunnych książąt, przy ich pomocy jest poinformowany o zamierzeniach chutucht i gegenów klasztorów. To