ludzkiej ofiary, złożonej na cześć płodnej w dary doczesne bogini — Ziemi, łącząc się z nią więzami krwi i wspólnoty duszy!
Nauka Chrystusa, nauka przeznaczona dla ubogich w duchu, skruszonych i uniżonych, smętnych i jęczących, cichych i pokornych, głodnych i spragnionych sprawiedliwości, jak wszędzie na całej ziemi, znalazła posłuch śród ubogich, uniżonych i krzywdzonych.
Lecz wolni ludzie dżungli i gór afrykańskich nie garną się pod ramiona krzyża męki i zbawienia.
Chrześcijaństwo jest w umyśle czarnego tubylca ściśle związane z białym człowiekiem — posiadającym straszliwą, piorunującą broń palną, umiejącym odcinać chore członki, nie zabijając człowieka, rozmawiać na odległość, przenosić się z miejsca na miejsce bez hamaku i konia, posługując się wozem bez zaprzęgu, latać w powietrzu, przepływać ocean, posługiwać się błyskawicą i piorunem i robić niewolnikami całe ludy.
— Chrześcijanin-Nazara jest czarownikiem i my mamy przed nim strach — mówią murzyni muzułmanie i fetyszyści.
Czarne szczepy boją się chrześcijan, ale też i nienawidzą ich, gdyż oni burzą cały ustrój ich tradycyjnego społeczeństwa.
Na pierwszem miejscu tego burzenia życia tubylczego należy postawić zasadę jednożeństwa. W tem się kryje zagłada czarnej rasy, ponieważ klimat i warunki życia wymagają wielożeństwa, które odpowiada naturze tubylców, osłabia wpływ wysokiego procentu umierających dzieci, pokrywa zapotrzebowanie rąk roboczych przy uprawie roli i ciężkich obowiązków przy obsłudze domu.
Taki stan rzeczy doskonale rozumieją nawet misjonarze, a niektórzy politycy występowali już z projektem legalizowania wielożeństwa śród nawróconych na chrześcijaństwo murzynów[1].
Drugim słabym punktem chrześcijaństwa dla szerzenia się jego w środowisku afrykańskiem jest walka z niewolnictwem, na którem opiera się cały dobrobyt rodzin murzyńskich, przymusowe zrównanie praw właściciela i niewolnika, i nareszcie — ciosy, zadawane przez chrześcijańską administrację władzy i wpływowi starszyzny tubylczej.
- ↑ Senator Wright i inni.