— Daj mi swoją szczękę, zamienimy się zębami, przyjacielu!
Wystraszony czarownik, nic nie powiedziawszy, zmykał w stronę dżungli, odprowadzany śmiechem swoich rodaków.
Lobi zapłacili podatki i pokój w tej części kolonji zapanował na długo.
Jednak w wyjątkowych tylko wypadkach dowiaduje się administracja o robocie czarowników. Niedarmo, przecież, nazywają ich — „działającymi w cieniu”. W tym zaś cieniu odbywają się rzeczy straszne, ponure, odrażające. Ukrywają je ciemne, wilgotne, pełne gnijących oparów dziewicze lasy, niedostępne gąszcze dżungli lub dzikie wąwozy gór. Milczą o wielkiej tajemnicy czarni ludzie, obawiający się sądów białych przybyszów, więzienia, czasem nawet kary śmierci. Zrzadka tylko echo tej tajemnicy odezwie się szeptem dawno zapomnianych wieków, pomrukiem dawnych przodków obecnej ludzkości, która dąży do cywilizacji i ideałów wzniosłych a pięknych, a mimo to znajduje w swej duszy odpowiedź na te pradawne szepty i pomruki, gdy w okresie wojny tępi bezlitośnie i dziko setki tysięcy i miljony ludzi.
Trzeba przyznać, że sama natura Afryki tropikalnej sprzyja działalności czarowników i wzrostowi ich znaczenia. Ziemia, palona tchnieniem nielitościwego demona — słońca, wypijającego rzeki i jeziora, na kamień przemieniającego glebę, osłabiającego organizm; ziemia, przesiąknięta bakterjami straszliwych chorób; ziemia, ukrywająca w swojej piersi i w gąszczu wyschłej od skwaru roślinności jadowite, wrogie zwierzęta i owady; ziemia, obfitująca, jak żadna inna, w trujące drzewa, krzaki i zioła; ziemia, zaludniona przez cienie dawno zmarłych ludzi, złe duchy, fetysze, łaknące krwi — budzi ciągły, odwieczny lęk, trzyma w więzach przerażenia, beznadziei i bezbronności przed nawałą zgubnych potęg — stała się ojczyzną i będzie długo jeszcze schroniskiem czarowników tak, jak lasy północnej Anglji, Szkocji, Skandynawji całe wieki po wprowadzeniu chrześcijaństwa ukrywały w niedostępnej kniei ostatnich, powoli wygasających druidów.
Co rok prawie spada na tę ziemię jakaś nowa klęska. To przeciągająca się zasuszna pora roku zniszczy wszelkie zapasy żywności, dzikie owoce i jadalne korzenie w dżungli, wytępi bydło i ptactwo
Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/76
Ta strona została przepisana.