domowe; to spadnie zaraza, niszcząca ludzi; to niebywałe wylewy rzek zburzą pola uprawne i osady, unosząc ze sobą cały dobytek rolnika lub pastucha. Dopiero przybywający na czarny ląd biali ludzie zaczęli uczyć murzynów sposobów walki z naturą i klęskami.
Gdy ludność Afryki, przerażona i zrozpaczona, błagała swoich odwiecznych doradców — czarowników o pomoc, obronę i przebłaganie rozgniewanych bogów, „ludzie, działający w cieniu” oświadczali, że „Tenga”, bóg-ziemia, żąda krwawych ofiar, aby się połączyć z ludźmi, proszącymi go o miłosierdzie i opiekę.
— Gdy oddacie krew swoją bogu Tenga, połączycie się z nim, jak dzieci z matką!
Zaczynały się straszne dni oczekiwania, gdy czarownik przebiegał okolicę, zaglądając do chat, wbijając swe płonące, nieprzytomne oczy w twarze wylękłych tubylców, szukając wśród nich — ofiary dla Tengi.
Czasami rozkazywał wszystkim młodzieńcom i dziewczynom wyciągnąć los, a na kogo on padł, ten stawał się ofiarą dla bóstwa ziemi.
Skazanego wiązano i uprowadzano do lasu, gdzie w wyznaczony dzień pod drzewem przodków mordowano go. Krew jego oddawano ziemi, a ciało pożerano w milczeniu i tajemnicy; uczestnicy straszliwej uczty rozchodzili się potajemnie, każdy osobno, szepcząc formuły zaklęć i unosząc ze sobą talizman — kawałek kości, skrawek skóry, odcinek paznogcia, ząb ofiary.
Nieraz, a zdarza się to i w nasze czasy, czarownik wynajduje wśród rodaków natury, podatne hypnozie, nerwowe, wrażliwe, łatwo się podniecające. Wybiera ciemną noc, burzliwą, gdy huczy w gąszczu drzew wicher, gdy rozlegają się niepojęte dla murzyna głosy i szmery wzburzonej przyrody, i prowadzi upatrzonych ludzi do tajemniczego miejsca, owianego legendami i ponuremi opowieściami. Tu nagle narzuca im na plecy skóry panter lub lampartów, smaruje im ciało cuchnącą maścią, daje do wypicia „magiczny” napój i, patrząc im w oczy, groźnie i rozkazująco mówi:
— Jesteście od tej chwili panterami, a ludzie, na których wskażę, będą dla was antylopami. Pójdziecie, zamordujecie ich, a ciała przyniesiecie tu!
Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/77
Ta strona została przepisana.