ralizować, podburzyć i skłonić do poddawania się i zdrady.
Henclewski przez parę dni chodził, jak struty.
Żołnierze z jego plutonu, patrząc na niego, pytali się wzajemnie:
— Co się stało „Wujciowi“?
Nazywano go „wujciem“ z powodu poważnego charakteru i gderliwości.
„Wujcio“ jednak nic nie mówił, a stawał się coraz posępniejszy, chudszy i bledszy.
Nareszcie stawił się w sztabie swego 4-go pułku i prosił o zameldowanie go dowódcy.
Pułkownik, znając osobiście inteligentnego, odważnego i poważnego plutonowego, przyjął go natychmiast.
— Panie pułkowniku! — rzekł, prostując się Henclewski. — Proszę o przydzielenie mnie do sztabu.
— Co się stało? — spytał zdziwiony dowódca. — Taki zdolny bojowy podoficer do sztabu? Masz dwa medale i porzucasz pułk?
— Tak jest, panie pułkowniku! — odparł Henclewski. — Nie mogę tymczasem pozostać w linji...
— Ale dlaczego? Wytłumacz!
— Panie pułkowniku! Od paru dni chodzę, jak błędny. Przecież my zabijamy naszych braci! Ro-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/112
Ta strona została przepisana.