Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/117

Ta strona została przepisana.

o triumfie Polski i, nie oszczędzając życia, walczył zapamiętale i zaciekle, jak niegdyś bili się z Krzyżakami-Teutonami jego waleczni przodkowie, Olczaki-Łada-Zwolińscy. W chwilach takiego zapału i gorącej wiary napisał list do matki-wdowy z przysięgą, że nie powróci do niej bez własnego „Virtuti Militari“.
I dopełnił przysięgi...
Z bitwy pod Makowem nie powrócił wcale.
Przepadł bez śladu, bez wieści...
Gdzie jest? Co się z nim stało?
Czy legł gdzieś na moczarach z bolszewicką kulą w sercu? Czy otoczony przez licznych wrogów bronił się do ostatka, nim szable kozackie porąbały młode ciało na strzępy?
Albo może wpadł w ręce wroga i stawiony przed sztabem armji czerwonej, z dumą odmówił wszelkich zeznań i zginął od kuli gdzieś pod ścianą brudnej chałupy?
Czy śmiertelnie ranny, umarł na sienniku czołówki sanitarnej, nie wyrzekłszy słowa nikomu, ten jeden z tysięcy?
Kto na te pytania da odpowiedź zrozpaczonej rodzinie i wdzięcznej Ojczyźnie?
Nikt... nikt...
A tymczasem, czyż nie piękną można snuć po-