Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

— Może prędko napisze coś o sobie... — zakończyła swoje opowiadanie i zadumała się ciężko.
Myśli jej przerwał żołnierz. Surowym wzrokiem patrzał jej w oczy i ponurym, jakimś znękanym głosem cisnął:
— Nie napisze!...
— Dlaczego? Wielu naszych już się skomunikowało z rodzinami, będąc w niewoli — mówili pasażerowie, chcąc uspokoić kobietę, która nagle śmiertelnie zbladła.
— Tam do niewoli nie brano! — odparł żołnierz.
W przedziale zapanowało milczenie. Matka schyliła głowę na piersi, a dreszcz zimny i przejmujący wstrząsnął tą głową zrozpaczoną, ramionami i kurczowo zaciśniętemi palcami wychudzonych rąk.
Znowu zabrzmiał ponury głos:
— Przepadł bez wieści?... Znane bajdy!... Poprostu go zabito i wrzucono do ogólnego dołu razem z swoimi i Moskalami... Przepadł bez wieści!...
Odchrząknął z jakąś niemą wściekłością i zaczął zapalać papierosa.
Rozmowa się urwała.
Pociąg mknął, warczały osie i turkotały koła, a w ich takt biegły myśli pasażerów — tragiczne,