Część żołnierzy odrazu pomknęła na barykadę, lecz kulomioty się nie odezwały, gdyż ludzi przy nich nie było.
Z rozkazu oficera kulomioty skierowano na magistrat i na wylot ulic, wychodzących na plac.
— Poddawać się, poddawać się! — krzyczeli Polacy, rzucając się do domów.
Odpowiedziano im tylko rzadkiemi wystrzałami, natomiast z budynków wynurzało się coraz więcej bladych, wystraszonych bolszewickich żołnierzy. Szli z podniesionemi rękami, a Polacy wyrzucali przez okna i drzwi zdobyte karabiny, rewolwery i szable.
Z trzech stron miasta, głównemi ulicami płynęły już szeregi kompanij, które okrążyły Mławę.
Miasto było zdobyte, a wtedy, jakby sama przyroda polska zaczęła cieszyć się i triumfować.
Wiatr zmiótł wszystkie chmury, ustała ulewa, w różnych miejscach ukazał się błękit pogodnego nieba i wkrótce rozbłysło słońce.
Polacy pracowali jednak dalej w pocie czoła, licząc jeńców i zdobycz.
Był to dzień 21 sierpnia 1920 roku. Tego dnia wzięto 3000 jeńców, 25 kulomiotów i olbrzymi tabor bolszewicki z mąką, cukrem i zrabowanemi po dworach, wsiach i miastach rzeczami.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/161
Ta strona została przepisana.