żołnierzy do bitwy, wobec czego i ja tam zawsze jestem. Od Chełma do dzisiaj zrobiliśmy przeszło 400 klm. Przedwczoraj byłem w wielkim kłopocie: podczas bitwy dostałem rozkaz zawiadomienia artylerji, ażeby przestała strzelać, bo inaczej wybije nasze wojsko, które już posunęło się naprzód. Jechałem w pełnym galopie, gdy nagle o 4 kroki ode mnie upadł nasz granat. Koń stanął mi dęba i gałąź od drzewa strąciła mi cwikier, stałem się momentalnie ślepym. Na szczęście było niedaleko od Łucka, a w nocy pojechał tam nasz kapelan i przywiózł mi nowy. Obecnie jestem w podłej sytuacji, bo zostawiłem swego ordynansa ze wszystkiemi rzeczami w taborze, który idzie za nami w odległości 50 klm. Zostałem bez bielizny, bez mydła, bez koca. Jest nadzieja, że wkrótce „tren“ przyłączy się do nas. W tej chwili przyszedł rozkaz do wymarszu. Mieliśmy mieć cały dzień odpoczynku, tymczasem nie było nawet połowy.
To był ostatni list odważnego młodzieńca.
W sześć dni później dopełnił przysięgi Chyrowiaka:
„Deo — Patriae — Amicitiae“.