Walczył przez cały czas krwawej powodzi, która, zdawało się, zaleje młodą Rzeczpospolitą od kresu do kresu, w imię Boże — za Ojczyznę, z uczuciem głębokiej przyjaźni dla wszystkich stanów polskiego narodu.
144-ty pułk strzelców kresowych posuwał się za odchodzącymi bolszewikami coraz dalej na wschód. Pewnego dnia pułk wyszedł z miasteczka Lubiąż i skierował się w stronę wsi Szlapan, gdzie, jak donosił wywiad, nieprzyjaciel miał zamiar zatrzymać się i ryć okopy.
Przed pułkiem zaczerniły się już krzaki i lasy, któremi była porośnięta cała miejscowość, dalej połyskiwała wstęga Prypeci.
Strzelecki właśnie powrócił z czołowego oddziału i składał raport dowódcy pułku, dzielnemu majorowi Ocetkiewiczowi, pod którym bił się jeszcze w Legjonach.
Gdy skończył, major po dłuższym namyśle powiedział:
— Słuchaj-no, Stachu! Wiem, żeś zmachany, ale tu chodzi o ważną robotę! Weźmiesz oddział jazdy tatarskiej i zaatakujesz bolszewików, okrążysz ich, a my dokończymy. Nie możemy pozwolić, by nas tu zatrzymali.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/164
Ta strona została przepisana.