świeże wspomnienia bojowe, krzyki walczących, zgiełk ataków i piekło pojedynku armat.
Tymczasem w mieszkaniu doktorowej zrzadka powtarzały się seanse spirytystyczne, a na jednym z nich wywołany duch znowu przepowiedział rychłą śmierć młodego orlęcia, imieniem Tadeusz.
Nazajutrz po tym seansie, nadeszła wieść o pochodzie bolszewików na Warszawę i o niebezpieczeństwie, grożącem stolicy Polski.
Nic nic mogło powstrzymać Tadeusza Oprycha. Wszystkich porzucił, o wszystkiem zapomniał, widział przed sobą tylko ojczyznę, zalewaną przez wrogie hordy moskiewskich sowietów, i zerwał się do czynu, do największej ofiary — ofiary krwi i życia.
W lipcu 1920 r. w 201 pułku piechoty przy obronie Warszawy i Grodna odznaczył się przy karabinach maszynowych. Nie tylko celnemi strzałami szerzył klęskę w szeregach bolszewików, gdyż był zawsze spokojny, wymierzał kulomiot dokładnie i starannie, ale w chwili odwrotu wyniósł na własnych ramionach kulomiot z pozycji z taką rezygnacją, z jaką żołnierz niesie, nie bacząc na grad kul, sztandar pułkowy.
Podczas bitwy pod Białymstokiem znowu dźwigał ciężki kulomiot, aż padł zemdlony z wyczerpania
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/170
Ta strona została przepisana.