Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/188

Ta strona została przepisana.

kiem będę przychodził do was, sobacze dusze, kacapy wściekłe!...
Wystrzał skierowany w pierś, przerwał jego słowa. Padł nawznak i długo leżał z otwartemi oczami, w których, zdawało się, skamieniała nienawiść i pogarda.