Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/192

Ta strona została przepisana.

— Oskarżeni jesteście o to, że sprzyjaliście tworzeniu się wojsk polskich i organizacyj harcerskich.
Ksiądz raptem uśmiechnął się dobrotliwie i radośnie.
— A tak, sprzyjałem! — zawołał.
Na sali zauważyć się dało wielkie poruszenie.
— Aha, przyznaje się! — rozległ się złowrogi szept z ław, zajmowanych przez członków sowietu.
Sędziowie, prawie niepiśmienni, coś bazgrali na leżącym przed nimi papierze i naradzali się.
— Dlaczego czyniliście to? — pytał dalej sędzia.
Ksiądz postąpił krok naprzód, obejrzał się na salę, ujrzał setkę wrogich, zdziczałych oczu, wpatrzonych w siebie, i podniesionym głosem zaczął mówić:
— Posłuchajcie, gdyż mówi do was umierający, a więc mówi to, co myśli mózgiem i co czuje sercem. Chłop białoruski żył w ucisku i poniewierce. Przelewał swoją krew za cudze grzechy, za cudzą sprawę, oderwany od wspólnej Matki-Polski! Teraz nastały czasy, gdy tylko chłopskie ręce zdołają podnieść z gruzów i zgliszcz całe narody i państwa, gdy chłopom sądzono odbudować miasta, dwory, kościoły i potęgi. Lecz szatan-kusiciel posłał was, zbrodniarzy, aby utopić Białoruś w morzu krwi, zbrodni i wszelkiej sprośności, aby rękami tych