nie nieziszczonych dążeń i marzeń i znużenie oczekiwaniem. Lecz trwało to mgnienie oka zaledwie, a wnet potem wynurzyła się pogodna, uśmiechnięta twarz Muchny i jej pałające, szmaragdowe oczy.
— Muchno, moja Muchno! — wołał chłopak w swojej duszy. — Tęskna była i tęskną pozostaje twoja wesołość i samotna jesteś pośród miłujących cię ludzi. Tylko nasze dusze mówią do siebie, jak mówi muzyka Szopena do serc strapionych i znużonych. Muchno moja! Ja nigdy nie odejdę od ciebie, nigdy się nie rozłączę z tobą i życie moje tobie poświęcę. Uczynię cię dumną z syna, a w tej dumie szlachetnej utoną twoje troski i zawody, Matuś moja najmilsza...
— Tak, tak! — szepnął Loluś — to było wtedy...
Znowu padł na trawę, a myśl pracowała dalej.
— Tak przysiągłem sobie wtedy w milczeniu, w duszy swojej... A teraz?
Chłopiec ścisnął sobie dłońmi czoło.
— A teraz... muszę złamać przysięgę... Muszę, bo serce tak każe! Odrodzona, lecz słaba, rozdzierana Polska nasza, dla której wierność i miłość zapaliła w nas Muchna, chociaż byliśmy wszyscy wtedy na wygnaniu, ta Polska ginie w powodzi bolszewickiej. Każda myśl, każda ręka, każda kropla krwi powinny być Jej oddane! Nie mogę, nie mogę
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/199
Ta strona została przepisana.