Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/212

Ta strona została przepisana.

cając z siebie brzemię ciężkich myśli, i szybko zaczął oddalać się, nie oglądając się nawet.
Tegoż wieczoru zatelefonował Loluś do domu, że przyjęło go do pułku, który był rozkwaterowany w cytadeli, i że od jutra zacznie ćwiczenia wojskowe.
Od tej chwili męcząca, gryząca trwoga nie przestawała trapić serca matki. Jednocześnie dojrzewało postanowienie. Nazajutrz odnalazła koszary pułku, zawiozła synowi trochę jedzenia i ubrania, a, powracając, zatrzymała się przed zarządem Czerwonego Krzyża i do domu powróciła już z legitymacją siostry miłosierdzia. Później przyłączono ją do sanitarnego ambulansu 236 pułku, do którego zaliczono małego Lolusia.
Mijały dnie... Loluś w dzień przechodził ćwiczenia wojskowe, wieczorami opowiadał towarzyszom piękne, pełne polotu historje, a na noc wracał do domu. Matka robiła gorączkowe jakieś przygotowania, jakgdyby wybierała się z synem w daleką podróż. Pracy miała dużo, a późno w nocy przekradała się do pokoiku syna, długo wpatrywała się w jego śliczną, uduchowioną twarzyczkę i jasną czuprynkę, rozrzuconą na poduszce. Wpatrywała się tak, jak gdyby żegnała go na zawsze, a ogniem matczynej miłości wypalić chciała w pamięci swej na