Widząc, jak rodacy giną od kul czerwonych zbójów, umierają na dur plamisty po więzieniach i puchną z głodu, przypomniał sobie Władek Waleczny rady matki i dyrektora-Austrjaka.
Westchnął do Boga, prosząc o pomoc, a później zaczął uważnie się rozglądać i kombinować.
Zebrał wmig potrzebne informacje, decyzję zaś powziął tak szybką, że tegoż dnia dozorcy więzienni próżno szukali Władka Walecznego. Zwiał, ulotnił się jak kamfora.
Błąkając się od wioski do wioski, gdzie był mile widziany, gdyż umiał szybko naprawiać pługi, maszyny do szycia, strzelby myśliwskie, zegarki i statki domowe, posuwał się Władek Waleczny na południe, idąc brzegiem wartkiej rzeki Jenisej.
Po trzech miesiącach włóczęgi dostał się nareszcie do miasta Minusinsk, gdzie w owe czasy szalała, pławiąc się we krwi, ponura, zbrodnicza „czeka“ bolszewicka.
Jednak sprytny sierżant miał na nią sposób. Zbliżając się do miasta, zakopał swoje polskie papiery, pozostawiając tylko dawne dokumenty austrjackie i na dobitkę medal, na wojnie zarobiony, a ozdobiony podobizną cesarza Franciszka-Józefa.
Śmiało wkroczył Władek Waleczny do miasta
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/261
Ta strona została przepisana.