Gdy był o jakie pięćdziesiąt kroków, Władek strzelił.
Woźnica gwałtownie zawrócił konie, lecz pod groźbą rewolwerów komisarzy, odjechawszy na znaczną odległość, stanął.
Bolszewicy zeskoczyli z wozu i zaczęli się zbliżać, krzycząc:
— Poddaj się! Poddaj się, bo i tak cię weźmiemy!
Władek zaczaił się, jak borsuk w norze i nie odzywał się.
— Poddaj się! — krzyczeli komisarze, nie ośmielając się iść dalej.
— Pocałuj Lenina w piętę lewej nogi — mruknął sierżant.
— Weźmiemy ciebie przecież, ty — nie durny, rozumiesz to sam! — doradzali bolszewicy.
— Prędzej was djabli wezmą niż wy mnie! — pomyślał Wkładek.
Bolszewicy postąpili kilka kroków naprzód, a, widząc, że zbieg nie strzela, szybko poszli naprzód. Myśleli, widocznie, że przeciwnik nie posiada naboi.
Sierżant dopuścił ich na dwadzieścia kroków, a wtedy kropnął dwa razy do znajomego komisarza, który natychmiast podniósł obydwie ręce do góry i padł na miejscu.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/266
Ta strona została przepisana.