i wstąpił do szkoły podoficerów, lecząc się jednocześnie forsownie.
Ukończył szkołę i wysłano go do pułku jako kaprala do ćwiczenia rekrutów. Noga bolała go czasem dotkliwie, lecz nauczył się nie kuleć, ilekroć dojrzał zdaleka oficera.
Ta chytrość pomogła Bolkowi. Dostał się do litewsko-białoruskiej dywizji i z nią maszerował wszędzie, dokąd ją rzucały losy wojny. Bił się kilkakrotnie i, utykając, a czasami nawet podpierając się kolbą, chodził do ataku na bagnety, biorąc karabin w rękę dopiero wtedy, gdy wróg był o kilka kroków od szeregów.
Oficerowie i żołnierze podziwiali nieraz zimną krew i pogodny zawsze nastrój chłopca.
— Jakby na przechadzkę idzie do ataku ten malec! — mówiono o nim.
Nareszcie przedstawiono go do „Virtuti Militari“.
Serce Bolka wezbrało radością.
— Oj! W domu będą szczęśliwi i dumni ze mnie! — myślał chłopak, uśmiechając się do siebie.
Wiedział, że zasłużył na ten krzyż sumienną i szczerą pracą, ale był rad, że ojczyzna ją oceniła, ojczyzna, o której teraz włącznie myślał i którą kochał z całej siły, nad życie i zdrowie mały, kulawy
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/55
Ta strona została przepisana.