rabin, długo i starannie mierzył do stojącego na okopie Polaka z dymiącym rewolwerem w ręku.
Oficer upadł, zalała go fala atakujących.
Józef Mazanowski dostał się do niewoli, lecz tegoż wieczoru polscy ochotnicy, zuchwałym kontratakiem zmusili nieprzyjaciela do odwrotu, zagarniając obozy, szpitale i artylerję.
Ranny oficer, ze strzaskanem biodrem, wrócił znowu do swoich. Odwieziono go do szpitala w politechnice.
Mieszkańcy Lwowa wiedzieli, że wśród tych, którzy dzielnie się przysłużyli miastu i sławą prawdziwą się okryli, jedno z czołowych miejsc zajął porucznik Józef Mazanowski, to też pobyt jego w szpitalu był nieprzerwanem pasmem wyrazów uznania, czci i podziwu.
Młody bohater czuł się prawie szczęśliwym.
Trwało to cztery miesiące...
Cztery miesiące bezgranicznych cierpień, mąk i bólu piekielnego...
W ciągu tego czasu bez skargi i żalu dogorywał nieustraszony szermierz, a gdy 20 kwietnia 1919 r. do łoża tego zaledwie 20-letniego pięknego młodzieńca, zbliżyła się śmierć i stanęła, patrząc mu w rozmarzone umęczone oczy, umierający posłyszał dochodzący zdaleka potężny głos:
Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/74
Ta strona została przepisana.