Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

na, że jakiś tam Piotruk straszy was głupiemi bajkami?
Poleszuczka zamachała rękami i zaczęła opowiadać z przejęciem:
— Piotruk powiadał nam, że wy chcecie na Polaków przerobić nas — tutejszych i że przeciwko Sowieckiej Rosji lud buntujecie... Tak mówił i pięściami w stół walił! Na Spasa[1], na Bogarodzicę przysięgam, że tak było!...
Halina zamyśliła się, lecz po chwili podsunęła Poleszuczce zydel i, szepnąwszy:
— Siadajcie! — umilkła znowu, namyślając się nad odpowiedzią.
Kobieta wzdychała i z niepokojem spoglądała na nauczycielkę.

— Was i waszego męża ani tego Piotruka nie chcę przerobić na Polaków, bo nie jesteście Polakami — zaczęła Halina. — Inaczej jednak myślę o Ramultach, Lipskich, Stachowskich, bo to — już nasza krew... Ale i z was chciałabym uczynić obywateli, którzyby państwu swemu dopomagali, bronili i poważali... O Rosji Sowieckiej nic dzieciom nie mówię, bo i poco? Nie przeszkadza ona nam, gdy pozostaje za rubieżą, a jeżeli odważy się ją przekroczyć — no, to, przecież pamiętacie chyba, jak uciekało czerwone wojsko przed Polakami?! Wiecie też, zapewne, ile wsi i dworów popalili Moskale, ile kościołów i cerkwi zbezcześcili, ile gwałtów, krzywd i łez po nich zostało? Jednak ja o tem dzieciom waszym nie mówię, bo

  1. Na Zbawiciela.