Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

i choć — prosty chłop, a przecież — nie rab[1] i nie daruję, bo dziad i ojciec nauczyli mnie, iż wszystko można płazem puścić, ino — nie honor! Ot jak, panienko, i niema o czem mówić!
Szczere oburzenie co chwila przerywało jego mowę. Oczy paliły się jakąś nieprzychylną prawie urazą dla tej panienki z polskiego miasta, która go nie rozumiała.
Halina spostrzegła to.
— Obawiałam się o was! — powiedziała. — Możecie zginąć, gdy was mściwość poniesie...
Zaśmiał się sucho i odburknął:
— Dziękuję za troskę i... litość!
Po chwili, łagodniejszym już tonem, oznajmił:
— Ot i Dziemiatycze!... Już krzyż na kościele świeci się z poza lasu.



  1. Niewolnik.