Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

odwieczna, świadomie beznadziejna ucieczka kobiety przed widmem przeznaczenia? W wyniku — małżeństwo lub... upadek... To ja, ja sama pociągnęłam Zdzisława ku sobie, przykułam go do siebie tajemną siłą zmysłów, on zaś odpowiedział również potężnym wybuchem i zdobył mnie bez słowa, bo nie stawiałam i nie mogłam już stawiać oporu, pokorna wszechmocy praw natury. Nie mam powodu oskarżać go i narażać na niebezpieczeństwo. Ze mnie samej biło źródło... grzechu, który jest jednak prawem ziemi i celem, przez ludzi pogardzanym i osądzanym, jeżeli nie został ujęty w formy, które społeczeństwo usankcjonowało. Nie, Zdzisław nie jest winien!... Na popęd odpowiedział popędem, a było to zjawisko, potężne choć chwilowe tylko, o czem najwymowniej świadczyło późniejsze jego postępowanie.
Widać — nie pozostawiła po sobie żadnego śladu w jego wspomnieniach, zapomniał o niej tak, jak zapomina się sylwetkę kobiety, stojącej na peronie dworca, gdy kurjer przelatuje, nie zatrzymując się, ani nie zwalniając pędu. Spotkawszy ją po dwóch zaledwie latach, Zdzisław nie poznał jej nawet.
W niej zato zagadkowe, mistyczne niemal przejście niezatarte i głębokie wyryło ślady. Zdzisław żył w niej, stał się częścią jej istoty.
Halina uprzytomniła sobie, że w pierwszym już dniu pobytu na Polesiu, ledwie dotknąwszy bagnistej gleby tego smętnego kraju, wyczuła natychmiast obecność jego, i to jej przyniosło pogodę