Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

ducha i pewność, że nie pozostanie tu samotna i opuszczona.
Konstanty swoim nieomylnym instynktem wyczuł, że Halina istotnie posiada tajemnicę, z której po jego wybuchu zwierzyć się już nie będzie chciała.
Stosunki między nimi nie uległy przez to żadnej zmianie.
Często nawet wydawało się obojgu, że stały się bliższe i trwalsze.
Młody Lipski nie wykorzystywał jednak sytuacji i o włos nie przekroczył granicy, którą wyznaczyła mu Halina. Takie zachowanie denerwowało i nawet budziło obawy Haliny. Przypuszczała bowiem, że ten zamknięty w sobie człowiek zaczaił się i czyha na chwilę, gdy ona w ostrem poczuciu potrzeby wyzwolenia się z męczących ją myśli, zapomniawszy o dzielącym ich dystansie psychicznym i społecznym, wypowie się, a wtedy ośmielony tem Konstanty, będzie miał prawo do wyznania jej swych uczuć.
Ogarniał ją coraz częściej niepokój i czuła się wobec Lipskiego zmieszaną, gdy spostrzegała jego przenikliwy, ostry wzrok, którym zaglądał do jej duszy i widział, zda się, wszystko.
Tak! Była przekonana, że dziwny i potężny instynkt leśnego człowieka pozwalał mu wdzierać się do najgłębszych zakątków jej jestestwa, gdzie rodziły się myśli i emocje, których się sama obawiała, a nawet wstydziła. Ale Konstanty, zaglądając do tajników jej duszy, patrzył na nią z ciepłą,