sówce, bardzo mile mnie przyjął, przeczytawszy list naszego dyrektora, z którym kolegował niegdyś i dotychczas podtrzymuje przyjazne stosunki...
Umilkła i usiadła na kanapce, patrząc w okno.
— Kiedyż? — szepnęła matka.
— Za tydzień już muszę być „na posterunku“! — odpowiedziała z cichym śmiechem Halina. — „Czynnik miarodajny“ zaznaczył, że nauczycielka w tym kraju gra rolę moralnego KOP-u, tego korpusu ochrony pogranicza... polskości. Jak widzisz, mamusiu, córka twoja będzie spełniała zaszczytną misję dostojnej przedstawicielki Polski wśród kołtuniastych Poleszuków!
Urwała i znów się zaśmiała, a w ciszy małego pokoiku jakoś niezwykle długo i natrętnie tłukło się echo ostatnich słów i śmiechu, nasiąkłych ni to goryczą, ni to ironją.
— Jakaż pensja? — zadała pytanie pani Romana.
Halina spojrzała na nią poważnie i wzruszyła ramionami:
— Odpowiednia dla tak ważnej placówki, przyjmując pod uwagę, że na Polesiu ryby są tanie i niema żadnych pokus, pociągających za sobą nieprzewidziane wydatki — odpowiedziała dziwnym tonem i wymieniła drobną sumę uposażenia nauczycielskiego.
W pokoiku zapanowało milczenie. Przerwała je Halina, mówiąc bezdźwięcznym głosem:
— Ale to — nic! Wobec tego, że będę miała
Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.