tu nic, coby przypominało jej lato z jego bujną roślinnością.
Szara koperta zawierała pismo inspektora szkolnego. Był to urzędowy cyrkularz, polecający kierownikom o cztery dni wcześniej zakończyć zajęcia szkolne i wyjechać do Pińska. Miał tam bowiem przybyć instruktor nauk przyrodniczych z ministerstwa dla pokazania nauczycielstwu muzeum pińskiego i wygłoszenia kilku odczytów o florze, faunie i etnografji Polesia.
Ponieważ cyrkularz doszedł do rąk nauczycielki w wilję rozpoczęcia wykładów instruktora, należało się pośpieszyć, aby tegoż dnia jeszcze dojechać do kolei i zdążyć na pociąg nocny. Halina obiegła wszystkie domy i oznajmiła o rozpoczynających się wcześniej ferjach świątecznych, odwiedziła swoich pacjentów i dała im niezbędne wskazówki i lekarstwa, poczem dopiero powróciła do domu, spakowała rzeczy i udała się do Grzegorza Lipskiego z prośbą, aby się wystarał dla niej o wózek.
Stary Lipski obruszył się na Halinę.
— Cóż to, panienko! — zawołał. — Nie możecie powiedzieć mi wprost: — „Daj mi wózek, konie i odwieź mnie, Grzegorzu, na stację?“ Czyż nie zasłużyłem na to, żebym mógł wam dopomóc? Ech — niedobrze to powiedzieliście, panienko!
Był bardzo zasmucony, a córki zaczęły chlipać i zawodzić piskliwie.
— Ot, i doczekaliśmy się!... — żaliły się głośno. — Nic od nas nie chce nasza panienka!
Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/207
Ta strona została uwierzytelniona.