Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

możemy dłużej zwlekać, bo święta już się kończą — musisz wracać do szkoły...
— Wracać do szkoły? — powtórzyła, rozcierając sobie czoło, bo nagły ciężar przytłoczył jej mózg. — Nie możemy zwlekać?...
Zdzisław długo tłumaczył jej, że ślub wezmą dopiero na wiosnę, gdyż teraz zmuszony będzie wyjechać w sprawach majątkowych na parę tygodni zagranicę. Nie pozwalając jej przyjść do słowa i uprzedzając pytania, które Halinie mogły nasunąć się same, z przejęciem zaczął opowiadać o tem, jak urządzą sobie mieszkanie w Ostrożsku i co będą robili po ślubie.
— Marzę o wyjeździe do Francji — wołał, zapalając się coraz bardziej. — Spędzimy sobie parę miesięcy na lazurowym brzegu, zdala od zgiełku i ludzi!
Halina nie słuchała go.
Z wstrząsającym realizmem ujrzała przed sobą mały, pobielany wapnem pokoik w domu Lipskich, gdzie za ścianą rozlegały się sprężyste, szybkie kroki Konstantego i jego błagalny a zarazem wymagający głos:
— Przyrzekacie?...
Wzdrygnęła się i podniosła oczy na Zdzisława, który w zapale improwizacji nie zauważył nagłego przerażenia na jej twarzy i bolesnego wyrazu oczu.
— Staniemy w Antibes, w małym hoteliku! — opowiadał porywczo. — Biała willa, tonąca w gardenjach. Z tarasu, jak okiem sięgnąć, lazurowa ta-