stało ze mną, lecz czuję tak dziwny, kojący spokój i taką pewność, że miłość nasza była piękna i czysta, chociaż wiem, że ludzie osądziliby mnie surowo, a moja matka nie przeżyłaby, gdyby wiedziała, com uczyniła. Tak! Miłość nasza była piękna i czysta, miłość dwojga wolnych ludzi... Nie wiem, skąd powstało we mnie takie przeświadczenie. Ale nic go nie rozproszy... Czuję, iż spełniłam coś, dla czego żyję i muszę żyć...
Zdzisław szczerze wzruszony, ukląkł przed nią i położył głowę na jej kolanach. Ona z rozpromienioną twarzą i oczami, pełnemi pogody i szczęścia, głaskała jego włosy i szeptała:
— Żbiku, Żbiku mój jedyny! Jakże dobrze i spokojnie mi jest w tej chwili, a dała mi to miłość twoja...
Po chwili uśmiechnęła się rzewnie i ni to coś sobie przypomniała, ni to się poprawiła:
— ...miłość do ciebie!...
Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.