posiada pani w sobie siły i dumy wrodzonej, a szczególnie podobają mi się te oczy! Nie dlatego jednak, iż są takie duże, takie wyraziste, szafirowe i ozdobione długiemi rzęsami. Nietylko dlatego! Podobają mi się ta zuchwała śmiałość i nieugięta wolność, które w nich płoną!...
Dalsze wynurzenia starego pana przerwała służąca. Toczyła przed sobą mahoniowy stolik na kółkach. Na kryształowym jego blacie stały przyrządy do herbaty i karafka z jakimś trunkiem, w oszklonej szafce — pieczywo, półmisek z zimnem mięsem i masło.
Po chwili wszedł Zdzisław i, zwracając się do Haliny, powiedział:
— Pokojowa odprowadzi panią do gościnnego pokoju, a zanim pani zrobi toaletę, mama się ubierze i przyjdzie do nas na herbatę...
Halina wstała natychmiast i poszła za służącą. Szły długo, przez brudny korytarz.
Dziewczyna cuchnącą lampką oświetlała drogę, a Halina ze ściśniętem sercem przyglądała się plamom i wyłomom w ścianach, rdzawym zaciekom na suficie i uginającym się pod stopami, oddawna niemalowanym deskom podłogi.
Ledwie się za nią zamknęły drzwi, stary Ostróg spytał żywo:
— To ta, o której mówiłeś matce?
Zdzisław skinął głową i zatarł zimne ręce.
— A — a! Powinszować takiego zwycięstwa! Powinszować! — drwiącym głosem zawołał ojciec. — Królewska zaiste zdobycz! Mam oko
Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.