Święta minęły i zewnętrzne życie nauczycielki weszło na dawne tory.
Pracowała z niegasnącym zapałem, coraz bardziej wciągając, szaraczkową, zruszczoną szlachtę i włościan w krąg zainteresowań państwowych i ideologji polskiej. Czytała im gazety, objaśniała zjawiska polityczne i budziła w sercach dawnej szlachty i chłopów poleskich, oderwanych od gleby ojczystej, — dumę narodową i wiarę w potęgę Polski.
Ten rodzaj pracy Halina uważała za swój najświętszy i najważniejszy obowiązek.
Ze spełnieniem jego śpieszyła się gorączkowo, jak gdyby czuła, że zbraknie jej czasu i nie zdąży osiągnąć zamierzonych wyników.
Kontrolujący szkołę inspektor ze zdumieniem i uznaniem przekonywał się o rezultatach jej pracy i gorąco winszował jej powodzenia.
W domu Lipskich otaczała ją niezmiennie przyjazna atmosfera.
Marja i Anna przepadały za „swoją panienką“, stary Grzegorz szukał każdej sposobności, aby czemś jej usłużyć.
W rodzinie panował jednak niespokojny, naprę-