Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

nem mimo, że napełnił ją zgrozą przed straszliwym grzechem i wstrętem dla samej siebie.
— Przecież, doprawdy, innego sposobu, niestety, nie widzę — rozważała. — Zresztą, jestem wolna, rozporządzam sobą i nikt nie może zmusić mnie do wydania na świat nieprawego dziecka, nawet — Zdzisław! Jestem panią swego ciała i swego życia...
Urwała nagle. Halina zamieniła się cała w uwagę, słuch i odczucie tego, co przeszyło jej ciało przenikliwym dreszczem.
Jeden krótki moment, jeden błyskawiczny wstrząs fizyczny, czy duchowy — tego nie mogła określić.
— Ono żyje już... — szarpnął jej mózgiem domysł uderzająco jasny.
Myśli i uczucia Haliny uległy natychmiastowej zmianie. W chwili przerażająco ostrej świadomości kiełkującego już w niej nowego życia, odbył się w duszy Haliny jakiś podgłębny proces objawienia, wtajemniczającego ją w ukryty przed rozumem łańcuch przyczyn, zjawisk i uczuć.
Rozsnuły się przed nią mgliste widma przeszłości i nadążających skądś czasów przyszłych. Nie miała już żadnych dręczących ją zagadek. Poznała siebie całą, jakgdyby przyglądając się poraz pierwszy w niezmiernie czystem, nic nie przekształcającem zwierciadle, w którem odbijały się twarz jej, najsłabszy odruch duszy, każdy poryw krwi i serca.
Przypomniała sobie nastrój swój w Pińsku, gdy