Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.

na dzień napisanie listu do pani Olmieńskiej. Coś, jakgdyby wstrzymywało ją od tego. Ilekroć zaczynała pisać — zawsze jakieś sprawy odrywały ją od stolika lub sama niszczyła zapisane kartki, gdyż ton listu i jego forma wydawały się niestosowne, nie odpowiadały zawartej w nim treści — tak bardzo poważnej dla niej i tak strasznej, druzgocącej dla matki, wychowanej w surowych zasadach rodzinnych.
Niepokoiło ją chwilami i dawało do myślenia zachowanie się młodego Lipskiego. Nie wątpiła że unikał jej, a gdy przypadkowo pochwytywała jego wzrok, skierowany ku sobie, dostrzegała w nim zawsze rozpacz i lęk.
Od Marji, z którą przyjaźniła się więcej, niż z Anną, dowiedziała się, że Konstanty zaczął znowu pić i że urządza całonocne hulanki w szynku.
Pewnej niedzieli Marja przybiegła do nauczycielki i z płaczem opowiedziała, że z Dziemiatycz zawezwano dwu policjantów, bo Konstanty z przyjaciółmi nawarzył takiego piwa i taką wszczął burdę, że pobito sołtysa i omal nie rozbrojono policjanta.
Tegoż dnia przodownik Luzik przywiózł pijanego Konstantego i zamknął go pod klucz na trzy dni. W domu zapanował grobowy nastrój, a gdy Halina próbowała pocieszać Grzegorza, ten nagle się rozgniewał, i tupnąwszy nogą, burknął ponuro:
— Siebie pocieszajcie raczej, nie nas! Od was całe to nieszczęście poszło! Chcieliście posłyszeć, co o was dawno myślę, to — i macie!