Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

nauczycielko wiejska z Harasymowicz? W najlepszym razie — policjant i to wszystko!
A jednak nawet te rozumowania nie rozproszyły jej dziwnie tego dnia radosnych przeczuć. Pomyślała więc, że Bóg i święta Teresa jej nie opuszczą i że to Oni właśnie zesłali pełen wiary i spokoju nastrój, rozpędzili błąkające się nad moczarami mgły i kazali słońcu roziskrzyć i ozdobić smętny beznadziejnie krajobraz.
— Siadajcie, panienko, pojedziem dalej! — zawołał chłop, gramoląc się na kozioł. — Tylko czekać, jak „nakat“ się skończy! Prędko na Łań wyjedziem, a tam już mokradeł mniej... zato piachy głębsze.
— I tak źle, i tak niedobrze! — zaśmiała się Halina i, siadłszy do wózka, wydobyła z torebki tabliczkę czekolady, poczęstowała woźnicę i jęła gryźć twardą, gorzkawą cegiełkę.
Grobla stała się wkrótce wprost niemożliwą. Wózek coraz częściej natrafiał na wyrwy i wyłomy, gdzie brakowało po kilka naraz belek, a wtedy koła tonęły w czarnej, cuchnącej cieczy, na której pękały głośno duże bąble.
W pewnej chwili Halina, podrzucona wysoko, wydała cichy jęk, gdyż zabolały ją uderzające o siebie zęby, a sama ledwie że nie wypadła z miotającej się, chybotliwej kałamaszki.
— Podły nakat! — krzyknął Poleszuk. — Bój tu był w r. 1920-ym no, to szrapnele i porwały bierwiona.