Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/107

Ta strona została przepisana.

to tematy dla żółtego dziennika, wydawanego przez pana Benjamina Rumeura. Był przekonany, że nie tylko we Francji czy w innych wojujących państwach, lecz nawet na całym święcie w tym okresie nie znalazłby dla siebie pisma, które śmiało, bez zastrzeżeń podjęłoby się drukowania jego rozumowań i niejasnych teoryj, płynnych jeszcze, chaotycznych i buntowniczych.
Nesser poczuł w duszy bezkształtną mgławicę; jakieś ognie, węże błyskawic; jakgdyby łuny dalekie wstawały nad ziemią, lecz majaczyły przez jedną nieuchwytnie krótką chwilę i gasły, tonąc w zwojach i zwałach mglistych. Coś mówiło mu, że w łonie tych tumanów niezgłębionych i nierozproszonych, które nosił w sobie może od pół roku, a może i przez całe życie, czego nie spostrzegał poza korowodem wypadków i wrażeń, niby przez mętne obłoki, skłębione dokoła, stoi ni to w mroku „deiru“ świątyni Salomonowej drogocenna skrzynia ze „świętem świętych“, osłonięty tajemnicą przybytek jedynego zakonu, ukryty nieprzejrzanemi zasłonami posąg Isztary w ciemnej nawie Emah babilońskiej. Widział te tajemne, ukryte przed wzrokiem człowieczym skorupy, chroniące zamkniętą w nich Prawdę, te księgi zawarte i bronione siedmiu pieczęciami; domyślał się, że musi uderzyć w tę skrzynię i w te świątynie, zedrzeć i stargać zasłony i pieczęcie, aby dotrzeć do „świętego świętych“, do niewidzianego, być może, straszniejszego od głowy Meduzy oblicza i Prawdy. Przez deski cedrowe, przez jedwab, wisson i złotogłowie, przez bloki twardego kamienia, po przez kształty bazaltowego posągu majaczyła przed nim, połyskując i mamiąc miljonem błysków dia-