— Popsuła się maszyna ludzka, zaczęła nagle pracować w innym kierunku! — ze strachem myślał Nesser. — Rozpędowe koła zawarczały niezgodnem tętnem. Zgrzytnęły, szczęknęły, wydały jęk małe, świszczące w pędzie szalonym kółeczka! Coraz więcej ich wypadać zaczęło, rozpryskiwać się i załamywać! Wspaniała maszyna, swoim turkotem od stu przeszło lat wbijająca w głowy ludzkie hasło: „nie śpij, nie wypoczywaj, pracuj!“ — zmieniła obroty swych kół, nie wytwarza już, lecz burzy, druzgocze, w pył rozbija, w nicość wtłacza. Poraniła wesołego Bergeta; zamiast wywiercać perforatorem otwory w stalowych płytach, — przedziurawiła w trzech miejscach pierś chłopaka. Kółko natychmiast wypadło, zaprzepaściło się na zawsze... Wypadając z maszyny, ostatnim obrotem zahaczyło o inne, co bezszelestnie, zgodnie sunęło obok. Usiłowało ono przez chwilę utrzymać się na swej kruchej, cienkiej, jak włosek, osi, lecz nie zdołało. Miarowy, a coraz gwałtowniejszy ruch wytrącił je z łożyska, złamał oś i wypchnął. Potoczyło się bez szmeru, jak zawsze, — pokorne i szare, aż wpadło do ciemnej czołówki na zboczach Ardennów. Tam runął na małe, zagubione kółko ciężki młot wojny. Bez jęku i zgrzytu przepadło bez śladu pośród odłamków i drzazg belek, sypkiego piasku, brudnych szmat, szańcowych faszyn, skrawków mięsa i mózgu ludzkiego. To Marja Louge... malutkie, bezszmerne, pokorne kółko, które skolei zaczepiło o tryb jego życia i nadało mu nowy, nieznany ruch. Nesserowi wydało się, że również wypada z potężnego, uzgodnionego systemu harmonijnego pędu.
Niedawno jeszcze czuł się dobrze i spokojnie, aż tu właśnie w chwili największego powodzenia los
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/127
Ta strona została przepisana.