na łożu śmierci czuł wyrzuty sumienia i robił ostatnie wyznania, aby zrzucić z siebie ciężar oskarżenia o zbrodnię? Cóż to za tajemnica? Czyżby istotnie wojna, pobojowiska z miljonem poszarpanych ciał ludzkich były „stanem naturalnym“, stopniem, prowadzącym do sfery wyższej, gdzie panuje prawda? Któż odpowie na to pytanie? Czy rudy olbrzym Wells, — stary towarzysz z nędznego banczku kanadyjskiego? Czy może milcząca, pokorna hafciarka? A może ten lotnik, który spadł trzy dni temu z płonącym samolotem na błotach koło Woevre, strąciwszy przedtem aparat niemieckiego pilota?
Lecz Nesser nie oczekiwał od nich odpowiedzi ani rady. Wiedział, że przychodzili tylko poto, aby patrzeć na niego ciężkim wzrokiem, w którym miotały się zdumienie i żądza rozwiązania gnębiącej ich zagadki. Nesser zrozumiał, że przy starciu z rzeczywistością — pozornie tak straszliwie realną, jak wojna, a w istocie posiadającą niezgłębioną tajemnicę, plejady tajemnic, całe światy, złożone z nich, — sam wpadł znowu w stan uciążliwego, ani na chwilę nieustającego rozważania i krytyki.
Nesser uświadomił sobie oddawna, że bez wpływów zewnętrznych nie zdoła oprzeć się przemocy myśli, zjawiających się nagle z błahego nieraz powodu, nic nie znaczącego wypadku lub słowa. Postanowił więc szukać chociażby chwilowego wypoczynku w pracy. Zaczął pisać pierwszą korespondencję do „Hałasu Ulicy“. Jaskrawego, porywającego tematu nie znajdywał. Na froncie zachodziły nieefektowne, nieciekawe dla czytelników wypadki. Dokonywano niewidocznych, dla niewtajemniczonych niezrozumiałych przesunięć wojsk, odbywały się drobne, chociaż
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/160
Ta strona została przepisana.