epizodem, etapem, — koniecznym i nieuniknionym dla osiągnięcia większego, ostatecznego zwycięstwa.
— Przecież to Legja Cudzoziemska? — zapytał w reszcie jednego z obserwatorów.
Ten skinął głową.
— Nie wie pan z kogo się składa atakujący oddział? — dopytywał się dziennikarz. — Wyszedł z prawego odcinku transz, w lasku...
Oficer poszukał na mapie dyslokacyjnej i odczytał:
— 2-ga kompanja pierwszego pułku cudzoziemskiego... dowodzi major Osmonde... skład — polscy ochotnicy z obozu w Bayonne...
Nesser nie spuszczuł oczu z pola bitwy.
Generał Pétain z istną furją poprowadził atak, przerywając pozycje niemieckie pomiędzy Carancy i Targette. Dokoła okopów roiło się od piechurów francuskich, błyskały bagnety, ognistemi językami rzygały w powietrzu granaty ręczne, trajkotały złośliwym turkotem kulomioty, wznosiły się kolby, rósł zamęt, fala okrzyków stawała się potężniejszą i wścieklejszą. Coraz to nowe kompanje i bataljony wprowadzano do bitwy. Sylwetki niemieckich piechurów wybiegały i kryły się w okopach drugiej linji.
W tłumie innych oddziałów zginęli strzelcy z pod sztandaru z orłem, lecz wkrótce dojrzał ich Nesser za pierwszą już linją rowów niemieckich. Temi samemi porywczemi skokami migała szkarłatna płachta, czołowa zaś kompanja szybkiemi, nagłemi rzutami ścigała coś, prąc naprzód.
Nesser opuścił punkt obserwacyjny i przyłączył się do kolumny sanitarnej, podciąganej ku linji bojowej. Atak rozszerzał swój zasiąg. Przed południem
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/178
Ta strona została przepisana.