stępnych i brutalnych zaborców. Polska powstanie! Tak będzie — w to wierzymy! Ale wiemy też, że żadne proklamacje i wnioski nie dadzą nam wolnej ojczyzny. Będziemy zmuszeni położyć na nich własny podpis i pieczęć... krwią i zwycięstwem!
Słuchając Polaków, Nesser ujrzał nagle szeregi tych ludzi, porywczemi rzutami biegnących do ataku. Opowiedział im o swojem wrażeniu, gdy patrzył na kompanję z punktu obserwacyjnego z lasku Berthonval. Polacy uśmiechali się zagadkowo. Wreszcie młody żołnierz o płomiennych, rozmarzonych oczach zawołał:
— Jakżeż trafnie określił pan nasze ruchy! A wie pan, czem się to objaśnia? Otóż od wieków Polacy, dość leniwi z natury, w chwilach porywu stają się niepohamowani. Lignica, Grunwald, Wiedeń, Somosierra, powstanie Kościuszki i setki, tysiące innych przykładów dowodzą tego! Żądza osiągnięcia, ofiarność czynu i mistyczna miłość dla idei — są cechami naszego charakteru... Ludzie powiadają, że świadczy to o przewadze sentymentu nad rozumem, co jest podobno, rzeczą niepraktyczną w polityce? Być może! Historja nasza jednak poucza, że padliśmy właśnie wtedy, gdy cechy te nie zostały przejawione w całej pełni...
— Rozumiem — rzekł Nesser w zamyśleniu, żegnając Polaków.
W wyobraźni wyłaniał mu się już nowy feljeton. Miał nawet dla niego gotowy tytuł — „Kompanja porywu“.
Gdy myślał o tym tytule, potrząsnął głową i postanowił zmienić go na inny.
— „La Pologne toujours vivante“ — tak będzie lepiej! — szepnął do siebie i, schylając się, a chwilami pełznąc pod zwisającemi betonowemi okapami
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/185
Ta strona została przepisana.