Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/190

Ta strona została przepisana.

— Dziękuję! — szepnął Szafraniec. — Ulżyło mi! Teraz mogę cierpliwie czekać na opatrunek.
— A tamci, których poznałem w okopach Souchez?.. — spytał dziennikarz.
— Polegli — odparł Polak spokojnie. — Jako nowomianowany podporucznik, prowadziłem ich do kontr-ataku...
— Bohaterowie! — zawołał Nesser.
— Nie, panie! To nie bohaterstwo, lecz sumienność. Napoleon, dla którego Polacy mają kult, mawiał, że „robi się dobrze tylko to, co się robi sumiennie“ — wyrzęził podporucznik i począł szczękać zębami, dygocąc cały.
Nesser podbiegł do lekarza i uprosił go, aby natychmiast zbadał rannego Polaka i zaopiekował się nim. Po tym wypadku w „Hałasie Ulicy“ zjawił się nakoniec feljeton „La Pologne toujours vivante“, a wywarł tak silne wrażenie, że nawet największe pisma przedrukowały go. Rumeur był szczęśliwy nad wyraz. Posiadał nietylko najlepsze i najściślejsze relacje z frontu, nietylko wyprzedzał całą prasę, podając opisy naocznego świadka, swego odważnego korespondenta, lecz mógł się pochwalić artykułami, wzbudzającemi zazdrość konkurencyjnych pism. Imię Henryka Nessera stawało się głośne. Kilka redakcyj zaproponowało mu korzystniejsze warunki, niż te, które mógł mieć w brukowcu.
Korespondent „Hałasu Ulicy“ odpowiedział na wszystkie propozycje krótkim listem:
— Nie jestem dziewką, sprzedającą się temu, kto płaci drożej!
Był to już idealizm, dla dziennikarzy zgoła niezrozumiały.