Podczas pobytu Nessera w „labiryncie“ zaszedł wypadek, który o mało co nie wywołał znaczniejszej bitwy. Z niemieckich okopów, znajdujących się na południowej odnodze odcinka, dwie sekcje niemieckie wybiegły niespodzianie i zaczęły ciskać granaty do rowów francuskich. Francuzi, nie czekając na komendę, rzucili się do ataku na bagnety. Kontr-atak ten był dokonany z taką furją, że Niemcy cofnęli się w nieładzie, a Francuzi, dopadłszy drutów kolczastych, zaczęli przecinać je, aby wyprzeć przeciwnika z jego transz. Niemcy, obawiając się ataku ogólnego, natychmiast zaalarmowali artylerję, która rzuciła kilka pocisków gazowych. Kłęby gęstego dymu, żrącego i duszącego, spędziły z pola Francuzów. Wbiegli do swoich okopów i w popłochu nakładali maski ochronne. Oficerowie zmusili Nessera, aby wdział również wstrętny „psi pysk“, jak nazywano maski o wydłużonych ryjach.
Ponieważ nic nie wskazywało na dalszy atak, działa umilkły jedno po drugiem i po krótkiej bitwie zapanowała cisza. Nagle od strony wąskiego pasma pooranej ziemi, dzielącej dwa przeciwne okopy, rozległ się przeciągły rozpaczliwy krzyk. Obserwator próżno wypatrywał wołającego człowieka. Krzyk jednak nie milknął. Stawał się coraz przeraźliwszym, chwilami słabnął, to znów przechodził w rzężenie.
Do kapitana, dowodzącego odcinkiem, zbliżył się porucznik i zameldował, że pięciu ludzi z kompanji otrzymało rany, a jeden kapral nie powrócił.
— Zabity? — spytał kapitan.
— Na polu nie wykryto naszych poległych. Leży tam tylko dwóch „buszów“. Jeden widocznie zabity, drugi jeszcze się rusza — odpowiedział porucznik.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/194
Ta strona została przepisana.