— Na froncie Artois... panuje cisza... żadnych utarczek... wojna pozycyjna trwa nadal... A teraz dopisek... krótki... Proszę!... Jest to ostatnia... moja korespondencja... Zostałem, zdaje się, ciężko ranny... Niech redaktor... pamięta... jestem sumiennym... korespondentem... pisałem do ostatka...
Nesser uśmiechnął się, bo przypomniał sobie rannego Szafrańca, polskiego podporucznika, i znowu zacharkotał:
— Napoleon powiedział... że robi dobrze ten... kto robi sumiennie...
Zamknął powieki i wyrzęził:
— To... już wszystko... a teraz podpis...
Znowu się uśmiechnął i, dzwoniąc zębami, rzucił niezrozumiałe dla lekarza słowo:
— Bomba!...
Z trudem podniósł rękę, mocno zacisnął w niej ołówek. Obok nieczytelnego podpisu pozostała krwawa smuga.
Korespondent „Hałasu Ulicy“, mający żelazo w płucach, wstrząsany dreszczami, pamiętał o „bombach“ i „racach“, których wyglądał codziennie mały, czerwony, zawsze spocony i zakłopotany pan Benjamin Rumeur. „Bombę“ taką posłał i uspokoił się. Mógł teraz odpocząć i już nie myśleć o niczem.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/204
Ta strona została przepisana.