kiedy mnie szlag trafi. Tymczasem pan! Ho — ho! Coś ci się musiało, drogi Nesser, przydarzyć niezwykłego, żeś się tak radykalnie, zdumiewająco zmienił! Pomyśleć tylko! Chodząca prawda, idealna rzetelność, dostojna powaga publicysty dużej miary, wkońcu bohaterstwo obywatela, pełnego niezrozumiałej ofiarności! Co to — cud? mistyfikacja? jakiś nowy kawał? Nie może mi się to ani rusz pomieścić w głowie!
Nesser śmiał się, widząc szczere zdumienie pana Rumeura.
— Mój drogi szefie! — rzekł. — Dobrze pan powiedział, że musiało mi się coś przydarzyć! Istotnie przydarzyło mi się. Był to tak wielki wypadek, że nie mógłbym go wyrazić słowami, a więc próbować nawet nie chcę, tembardziej, że nie zrozumielibyście tego, szefie! Mówiąc krótko — przekonałem się, że nie czas na to, aby pozostawać zawsze i niezmiennie wygą, zdzirą, wiechciem dziennikarskim. A gdy to odrzuciłem od siebie — bez wysiłku już ze swej strony stałem się, jak to górnolotnie wyraziliście, — chodzącą prawdą, dostojną powagą, bohaterstwem obywatelskie... To — rzecz nie trudna! Należy tylko wybrać moment odpowiedni i nie czuć strachu i wahania przed zmianą cech wiechcia na rysy obywatela ofiarnego. Oto — wszystko! Reszta przychodzi sama.
— Ach, rozumiem! — potrząsnął głową pan Rumeur. — Nowe szatki na czas wojny? A potem od początku — dawne łachy i znowu „Dobre obyczaje“ jakiejś tam burżuazyjnej rodziny? Sprytnie to pomyślane!
Nesser zacisnął zęby i pięści. Przez długą chwilę milczał, a potem syknął:
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/222
Ta strona została przepisana.