Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/231

Ta strona została przepisana.

— Bynajmniej! — zawołał. — Panno Juljo, pozwoli pani, że zapoznam panią z panną Briard! Panna Julja Martin — moja dobra opiekunka.
Panie ukłoniły się 6obie, nie podając ręki.
— Opowiadał mi o pani pan Henryk, przypominam sobie nazwisko i jeszcze inne — jakiejś hafciarki z fabryki — wycedziła przez zęby panna Briard, szczegółowo oglądając rudą dziewczynę o świeżych wargach i ognistych oczach.
— Tak? — mruknęła Julja. — To pan Nesser nie powiedział pani wszystkiego. I ja też jestem hafciarką z fabryki...
— Ach, istotnie! Zapomniałam... — rzuciła niedbale panna Briard, nie spuszczając badawczego wzroku z pięknej dziewczyny. — Nigdy, jednak, nie powiedziałabym tego! Ma pani iście królewską postawę, nie! raczej typ kobiet Rubensa.
Julja milczała, zaciskając dłonie na kolanach i coraz bardziej ponuro patrząc przed siebie; pierś jej falowała gwałtownie, a nozdrza latały.
Panna Briard spostrzegła niezwykle piękny kształt tych dużych dłoni i palców długich i cienkich.
— To dziwne! — rzekła z uprzejmym uśmiechem. — Co za prześliczne ręce?! Czy pani oddawna jest hafciarką?
Nesser z wyrzutem spojrzał na pannę Briard. Jakżeż inną wydała mu się teraz! Zwykle spokojna i łagodna, stała się nagle złośliwą i przykrą. Wobec równych sobie lub wyżej postawionych hamowała się widocznie i była bez zarzutu, z hafciarką — nie zadawała sobie kłopotu i nie zmuszała się do „dobrego tonu“.
Julja Martin podniosła głowę, zuchwale spojrzała na „damę“ i zimnym głosem odpaliła: