śliwością jednej i wybuchowym temperamentem drugiej. Przewidywał więc nowe starcie, a kto wie — czego można się było spodziewać po namiętnej i śmiałej Julji?
— Co tu robić? — głowił się dziennikarz, z niepokojem spoglądając na drzwi, któremi zawsze wchodziła ruda dziewczyna.
Ale Julja tego wieczora nie przyszła. Zastanowiło go to i zaniepokoiło. Czuł się bardzo zmartwiony, a cała sala po odejściu panny Briard napadła na niego.
— Pozwolić pierwszej lepszej, pospolitej kobiecie robić wstrętne domysły co do takiej Julji! — wołano ze wszystkich stron. — Wstyd! Hańba! Pannica rozpuściła swe żądło, a gentleman, jakgdyby wniebowzięty, słuchał i nic, ani słówkiem nie obronił tej biednej, miłej naszej dziewczyniny. No-no, panie dziennikarzu, źle tam u was w prasie się dzieje!
Słuchał tych napaści spokojnie, bo nie poczuwał się do winy. Nic go przecież nie łączyło z panną Briard, dla Julji zaś czuł szczere przywiązanie i przyjaźń. Poco jednak miał jej bronić? Hafciarka potrafiła sama załatwić się z przeciwniczką i — jeszczo jak! Palnęła taką mówkę, że aż Nesserowi włosy dęba stanęły, a co do panny Briard, to, z pewnością, nigdy w życiu nic podobnego nie słyszała.
Swoją drogą zaczął się o Julję niepokoić. Napisał do niej list. Nie odpowiedziała i nie przyszła. Zasmuciło to Nessera. Nie wątpił teraz, że miała do niego żal. Oczekiwała, może, że będzie jej bronił przed złośliwymi uwagami panny Briard? Niezawodnie, że tak! Pamiętał przecież dokładnie, że po każdem powiedzeniu jej, Julja siedziała z pochyloną głową i milczała. Dopiero po kilku sekundach odpierała atak.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/234
Ta strona została przepisana.