strzegał wady, objaśniał je natychmiast i chętnie wybaczał. Cieszył się, widząc dobroć i szlachetne uczucia obcych mu nawet ludzi. Więc i w tej chwili, przeczuwając złośliwy zamiar panny Briard, nic jednak nie powiedział; usta mu tylko drgały, a na twarz wypłynęła chmurka smutku.
Panie tymczasem zamieniły krótki uścisk dłoni i przelotnie skrzyżowały spojrzenia. Nesser przyłapał wyraz oczu tych tak różnych kobiet. Uświadomił sobie wyraźnie ostre i zimne błyski w źrenicach panny Briard i ponurą, zgnębioną nieruchomość wzroku Julji. Hafciarka, jak zwykle, skuliła się na stołku w końcu łóżka. Nesser milczał, panna Briard głosem nieprzymuszonym opowiadała o zachwytach nad nim, jakie słyszała w swoim szpitalu.
— Że pan posiada odwagę, o tem się przekonałam naocznie w Galicji, gdzie pan tak śmiało stanął w mojej obronie i nie uląkł się tego brutalnego kozaka, który postrzelił pana! Ale, żeby ważyć się na tak szalone czyny, jak pod Arras i St. Mihiel, — tego się po panu nie spodziewałam! Przecież tam nie chodziło o kobietę?...
Julja zżymnęła się cała i z pod rzęs spoglądała na mówiącą.
Nesser zaśmiał się cicho.
— Panno Briard! — rzekł spokojnie. — Pani już po raz drugi wspomina wypadek zaszły w Galicji. Istotnie obroniłem wtedy panią, ale muszę wyznać szczerze, że widzę w tem zupełny przypadek. Zamierzałem właśnie stanąć w obronie żydówki, którą wleczono do kozackiego oficera, gdy nadeszła pani i sytuacja natychmiast się zmieniła. Niech mi pani wierzy, że stawałem również w obronie mężczyzn i to
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/243
Ta strona została przepisana.