Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/251

Ta strona została przepisana.

Znowu zapanowało milczenie i trwało tak długo, że, wydawało się, jakgdyby ciężka zmora spadła na tych ludzi i przytłoczyła ich do ziemi.
Raptownie ocknął się Nesser. Miał rozpaloną twarz i oczy pełne niezdrowych błysków.
— Ani jedna, ani druga... — przemówił głuchym, urywanym głosem. — Jedna woła mnie do bezmiaru egoizmu w imię jednego narodu, druga do bezmiaru nienawiści ludzi, umęczonych pracą, strutych nędzą i rozpaczą. Pragnę miłości człowieka dla człowieka, w niej tylko jest miara bez fałszu, jedyna, najsprawiedliwsza, wszystko ogarniająca miara...
Opadł na poduszkę, zachłysnął się suchym kaszlem, twarz nabrzmiała mu, na czole wystąpiły żyły, a krew cienką strugą wypłynęła na wargi, zbiegła na policzek i rozpływać się poczęła na płótnie koszuli w ciemną, złowieszczą plamę.
Panna Briard rzuciła się na pomoc Nesserowi, podnosząc mu głowę i zlewając wodą. Julja pobiegła przez salę, wołając żałośnie i trwożnie:
— Doktora! Krwotok... krwotok... Ratunku!!